Twój koszyk jest obecnie pusty!

Stała się pro-life gdy dowiedziała się, że sama miała być abortowana
Dwudziestojednoletnia Brett Cooper jest gwiazdą „The Daily Wire”, jest konserwatywnym komentatorem, a jej publiczność szybko prześcignęła wiele innych kluczowych osobistości stacji, zdobywając zdumiewającą liczbę 3,5 miliona subskrybentów na kanale swojego programu w serwisie YouTube. Jej odbiorcami są głównie młodzi ludzie – i to sprawia, że jej historia pro-life jest szczególnie wymowna.
Cooper udzieliła obszernego wywiadu i zauważyła, że dla niektórych młodych kobiet aborcja stała się formą kontroli urodzeń. Cooper stwierdziła , że rzeczą, która najbardziej wpłynęła na jej perspektywę, był fakt, że jej rodzice odkryli, że się jej spodziewają, gdy ich małżeństwo w zasadzie już się „zakończyło”.
„Mój tata chciał, abym była poddana się aborcji” – powiedział im Cooper.
– Jak się o tym dowiedziałeś?
„Dzwoniłam do mojej mamy w sprawie aborcji i powiedziałam: «Jestem teraz bardzo rozdarta… wiem, że to moralnie złe». Na co jej mama- „Kiedy dowiedzieliśmy się, że jestem w ciąży, Mike chciał, aby dokonano aborcji. Wiedzieliśmy, że nasze małżeństwo się skończyło. To oczywiście nie było w ogóle zaplanowane, a on na to: „Chcę, żebyś umówiła się na spotkanie i poszła”. A ona na to: „To całkowicie zmieniło moje zdanie. Nawet nie brałam pod uwagę, że będzie to miało wpływ na mnie osobiście; to nigdy nie byłoby moim zmartwieniem; mieć życie w sobie- kazano mi je zakończyć po wielu ciążach i w tamtej chwili wiedziałam, że nigdy nie byłabym w stanie tego zrobić”.
Cooper powiedziała, że dla jej matki ta rozmowa była katalizatorem zmiany jej opinii. Jej punkt widzenia zmienił się z praw matki na prawa dziecka. „To najbardziej bezbronna osoba w naszym społeczeństwie, która nie ma autonomii, jest całkowicie zależna od tej drugiej osoby – w tym miejscu zmieniła się jej perspektywa” – powiedziała Cooper. W rzeczywistości całkowicie zmieniło to jej zdanie na temat aborcji. Gdyby jednak jej matka była „pro-choice”, najprawdopodobniej wylądowałaby w śmietniku lub w wiadrze z odpadami medycznymi.
Historie takie mają podobne wyjaśnienie swoich antyaborcyjnych poglądów – przypominają nam, że w aborcji nie chodzi o „coś”, ale o „kogoś”. Dzieci, które mogły zostać poddane aborcji, ale przeżyły, przypominają nam, że każde z 66 milionów dzieci, które straciliśmy, nie było potencjalnymi ludźmi – to są prawdziwi ludzie.
Dodaj komentarz