Dlaczego mój brat umarł?

Strona główna / Dlaczego mój brat umarł?

Cisza na naszym portalu być może zdziwiła, jednak doświadczenia jakie spadły na nas w listopadzie tego roku, zmusiły do czasowego wycofania się z aktywności na blogu i zmniejszenie działalności na kanale z mojej strony, stąd przerwa np. w cyklu „Dzieje się”.

Otóż 20 listopada zmarł mój 33-letni brat Jakub, wspaniały wierzący patriota, zmarł nie dlatego, że był przewlekle chory, uległ wypadkowi czy zmagał się ze śmiertelną chorobą. Odszedł z tego świata, dlatego, że nie był leczony przez lekarzy. Trzech lekarzy miało z nim styczność i żadne nie pomógł, nie przepisał stosownych leków na gorączkę i kaszel mokry. Dlatego, że lekarze w przychodnia mają związane ręce procedurami i nie mogą leczyć (oczywiście są przypadki wspaniałych, uczciwych lekarzy, na których mi się udało natknąć), jednak nie każdy ma takie szczęście, i ludzie w osamotnieniu umierają w zaciszu domów powoli, czekając na karetkę, a gdy ta przyjedzie jest już za późno.

Ochrona zdrowia dziś praktycznie nie istnieje, wprowadzono nieludzkie, sztywne, nie do przebicia mury proceduralno-administracyjne, i  żaden pacjent pozbawiony wsparcia lekarskiego nie zdoła poradzić sobie sam, zanurzony w samonakręcającej się machinie znieczulicy oraz w obliczu trudności jakie stawia dzisiaj zwyczajna przychodnia.

Zaniechano leczenia chorych, którzy dzwonią do przychodni z objawami grypy, zapalenia oskrzeli, nie ma wizyt domowych, nie robi się rtg płuc, nie osłuchuje, to przypadki rzadkie gdy poza izolowaniem tych chorych, po prostu się ich leczy. Wycofano się ze swoich obowiązków i misji nieszkodzenia zdrowiu, zasłaniając procedurami, mimo iż zakaźna i groźna w skutkach grypa niezwykle zbliżona w objawach do covid, przez wieki była normalnie leczona. Chory nie był traktowany jak zagrożenie dla ludu, a do szczepień na grypę nie zmuszano i nie pompowano miliardów złotych w reklamę takich specyfików, mimo iż poziom zgonów jakie powoduje grypa jest na poziomie 0,5% co znacznie upodabnia obie te choroby do siebie.

Nie istnieje dziś pojęcie służby zdrowia, ponieważ większość medyków i lekarzy z POZ-ów już nie służy jak wiscy lekarze wieki temu, altruistycznie poświęcając się dla innych, nie przepisuje się leków, skutecznych medykamentów jak antybiotyki, sterydy i wielu innych, bo jak skoro albo są wycofane, niedopuszczone, reglamentowane, uznane rzekomo za szkodliwe, albo nie można ich przepisać za pośrednictwem telewizyty z racji niemożności oceny stanu zdrowia i osłuchania pacjenta.

Winny jest tu bez wątpienia przede wszystkim nieludzki, wynaturzony, bezwzględny system, mechanizm proceduralno-medyczny, przed którym stoją lekarze uczciwi, gotowi do poświęceń na szczęście tacy jeszcze istnieją i przychodniach i szpitalach. System zmusza do konkretnych zachowań, weryfikuje postawy.

Dlaczego? Z autopsji wiem, że sama chorując na covid z całą rodziną i bliskimi czy znajomymi w tym samym czasie, byłam leczona dlatego, że natrafiłam na wspaniałego, służącego choremu i uczciwego lekarza z przychodni i świadomie walczyłam o zdrowie mając świadomość jak niebezpieczne jest czekanie na pomoc prowadzące nierzadko do zgonów.

Konstatacja jest jedna, ludzie umierają na tę modną chorobę, głównie przez brak stałej i profesjonalnej opieki przychodni, która stojąc na pierwszej linię frontu, zawsze zapewniała do siebie dostęp nieograniczony absurdalnymi formalnościami.

Nie umieraliby ludzie w takich ilościach gdyby na wzór Norwegii, Szwecji podejmowano skuteczne leczenie od pierwszego dnia objawów. A tę chorobę można i da się wyleczyć, co pokazuje przykład ponad 7 tys. pacjentów dra Bodnara i wielu lekarzy na świecie. Tylko trzeba działać od pierwszego dnia objawów, jak przy biegunce, która także zabija jak nie podejmujemy leczenia.

Brak lekarza, brak leków i zaniechanie wizyt domowych, warunkowanie leczenia wykonaniem wymazu, niemoc lekarzy, którzy chcą leczyć niejednokrotnie, ale mają związane ręce. To główne przyczyny dramatu jaki nas dotknął.

Osamotnieni dziś pacjenci zdani są na siebie, muszą się sami leczyć w trakcie izolacji. Ludzie czekają w domach na karetkę, aż będzie za późno i wówczas zostaje tylko szpital i respirator oraz śmierć..?

Jak można rzucić patogen na pożarcie ludzi, a potem uniemożliwić jego leczenie, zamknąć przychodnie, leczyć telerozmową, wycofać z misji i ofiarności lekarskiej tak niezbędnej w wykonywaniu tego szlachetnego i trudnego zawodu?

Jak można nazywać to szaleństwo „pandemią” skoro gros ludzi umiera z powodu paraliżu służby zdrowia, zamknięcia szpitali, oddziałów, zaniechania pomocy chorym na setki innych schorzeń w tym śmiertelnych, uniemożliwianie podęcia badań diagnostycznych, zaniedbania przychodni, która uposażona jest bogato w apanaże i dodatki za „leczenie covid” bez względu czy skuteczne czy nie. Wynagrodzenie powinno dostawać się za efektywność pracy, a misją lekarza jest wyleczyć chorobę, co byłoby gdyby lekarze dostawali dodatki za uniknięcie przez pacjenta szpitala i całkowite wyleczenie w domu z pomocą przychodni?

Warunkowanie leczenia wykonaniem wymazu jest niekonstytucyjne, to dyskryminacja, tym bardziej że test nie leczy a, chorobę skoro tak śmiertelnie groźna należy leczyć jak naszybciej. Nawet jeśli test pokazuje wynik pozytywny, spotykamy się z odmową przyjazdu do domu, osłuchania, wysłania na rtg płuc, wizyty w przychodni w godzinach wieczornych tylko dla pacjentów zainfekowanych.

Skoro status covidowca uniemożliwia wizyty domowe, a do ich realizacji są zobowiązani lekarze także wobec chorych na covid, to czemu zostawia się ludzi na pastwę losu, czasem na pewną śmierć bez odwiedzania i osłuchiwania ich ?

Kolejny aspekt to głośna i powszechnie znana na całym już świecie kwestia palenia płuc tlenem, co potwierdzają lekarze także w Polsce z własnej praktyki szpitalnej. Otóż tlen jest uznawany za wysoce szkodliwy i toksyczny, podawany w dużych dawkach dosłownie wypala płuca, o czym mówili jako pionierzy włoscy lekarze ze stowarzyszenia L’eretico, po przeprowadzeniu szeregu sekcji zwłok na pacjentach z ostrą niewydolnością oddechową, dostrzegając że tkanka płucna ulegała rozległym i głębokim poparzeniom.

Praktycznie na całym globie rządy niejako oszalały, doprowadzając do obłędnych absurdów tzw. „walkę” z chorobą, rozpoczęły walkę z człowieczeństwem, wolnościami, obywatelskimi, prawami i godnością człowieka, a także uderzyły bezpardonowo w wiarę katolicką i samego Boga, narzucając bezzasadnie Kościołowi nakazy i procedury sanitaryzmu tj. terroru sanitarnego nawet w przestrzeni sakralno-duchowej, zaprzeczając misji zbawczej Kościoła, co sama hierarchia potwierdziła milczącą zgodą na posłuszne wykonywanie rozkazów płynących ze strony szemranego organu dowodzącego całym tym zamieszaniem na szczeblu narodowym. Tym samym Kościół sprawujący władzę powszechną nad wszystkimi władcami tej ziemi, mając moc narzucania zasad moralnych i pouczania świeckiej władzy, odrzuca świadomie główny cel istnienia Kościoła- salus animarum. W zamian serwuje naukę higieny, zasad medyczno-sanitarnych pod dachami świątyń, rezygnując z potęgi łask sakramentalnych i postu z modlitwą jakie ofiaruje światu przez wieki w czasie epidemii, przyczynia się do upadku wiary to co nadprzyrodzone dając w zamian nową ewangelię opartą o nową religię- covidianizmu, nową wiarę w medycynę i nowe sakramenty jak iniekcje i restrykcje. A  cielesność i dobrobyt materialno-zmysłowego ustanowił jako nadrzędny cel i zasadę życia.

Nieporadne powierzchownie rządy, wykonują chaotycznie te same metody zwalczania zarazy niczym metodologiczne kalki, narzucane z nieznanego nikomu tzw. szczytu, co nikogo nie dziwi ani nie zastanawia.

Przecież każdy rząd ma szereg doskonałych badaczy, naukowców i wyśmienitych lekarzy, którym powinien w pełni zaufać, odsuwając na bok nietransparentną metodykę korporacji i Big Pharmy na czele z WHO.

Powinien zawierzyć swoich doradcom medycznym i ekspertom, a tych w każdym narodzie jest pod dostatkiem, to suweren powinien rządzić się swoimi wewnętrznymi prawami, opracowując strategię walki z wirusem w zaufaniu dla mądrości doświadczonych specjalistów wybranych niezależnie, a nie niewidzialnej, ukrytej, niedostępnej publicznie, anonimowej grupie wpływowych technokratów z plutokratycznych elit, budujących dystopijne NWO.

Jako siostra zmarłego brata w tragicznych okolicznościach bez udzielenia fachowej pomocy lekarskiej, bez badania – na co mamy dowody w postaci dokumentacji medycznej z przychodni- przy czym sama przeszłam tę nową chorobę – muszę przyznać, że żyjemy we wstrząsającym świecie pełnym bezbożnego okrucieństwa, milczącego matactwa, wykrzywianej ohydnie prawdy, bestialskiej znieczulicy, zawoalowanego kłamstwa.

Dziś pozostaje modlitwa, by Jakub i cała masa zmarłych ludzi w tych czasach trafiła do nieba i oglądała Boga twarzą w twarz.

Oni już znają prawdę, wieczny odpoczynek racz im dać Panie…

 

[/et_pb_text][/et_pb_column][/et_pb_row][/et_pb_section]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *