Twój koszyk jest obecnie pusty!

Dewiant, sekciarz, heretyk może grzeszyć, ale katolik musi otrzymać zgodę od papieża, by móc być katolikiem
No to jak to jest? Zezwolenia na dokonywanie haniebnej, faktycznej schizmy – niemiecki Episkopat nie potrzebuje? Homo, lesbijki i reprezentujący ich ruch zwyrodniałych aktywistów, satanistyczny w swej wymowie, zgody papieża nie potrzebuje na udział w katolickich mszach i błogosławienie ich jako „par małżeńskich” przez księży – którzy tę obmierzłą sodomię propagują?
Zgody nie potrzebują rdzenni mieszkańcy amazońskich dżungli, by pomykać po miejscu ukrzyżowania św. Piotra, zamordowanego z rąk podobnych im pogan za wiarę- z paciamamą na barkach i oddać jej cześć, kult pogańsko-demoniczny w świątyni Bożej. Po co im zgoda, skoro sam Piotr naszych czasów był z nimi i przyklaskiwał im do spółki, chichocząc szyderczo w oczy swemu poprzednikowi św. Piotrowi Męczennikowi- złowieszczo szepcząc- i po co żeś ręce swe rozciągnął na krzyżu za wiarę w Chrystusa, skoro Bóg katolicki nie istnieje? Ciebie zamordowali, a ze mną w jedności dialogują.
Kobiety na ołtarzach i w watykańskiej kurii o zgrozo!, by grasować, paradować po ołtarzu i pełnić funkcje liturgiczne jako quasi diakonki, zgody od papieża nie potrzebują?
Rozwiedzeni ludzi, żyjący w grzechu śmiertelnym, w cudzołóstwie, zgody na przyjęcie Komunii św. nie potrzebują od papieża, bo ten pozwolił im na wszystko czego pragną, by czuć się w kościele „komfortowo i spokojnie”, by ten koił i tłumił ich sumienie zamiast łajać i budzić, za spożywanie swego potępienia.
Zgody też nie potrzeba heretykom na przyjmowanie interkomunii. A dysydent, homoseksualista ks. James Martin nie potrzebuje zgody, by wtłaczać do Kościoła propagandę tęczową w sposób bluźnierczy i demoniczny, i jeszcze awans do watykańskiej komisji otrzymuje od samego papieża.
Zgody na drogę synodalną i wsłuchiwanie się w apostatów, heretyków, schizmatyków i innowierców wszelkiej maści, upadli kardynałowie i biskupi nie potrzebują, bo Kościół drogi synodalnej to Kościół otwarty, ale na wszystko co jest przeciwne do prawdy, do Tradycji świętej, do Mszy katolickiej, do wiary, do Chrystusa.
Tu zgody nie potrzeba. Bo każdy biskup sam decyduje o kształcie partykularnych kościołów i wprowadza swoje lokalne prawa. Na to papież milczy i dzieli się hojnie władzą z episkopatami. Na wydawanie heretyckich książek, promocję nieuznanych fałszywych objawień jak te w Medjugorje, nikt żadnej zgody nie wymaga.
Panuje jeden wielki bałagan, zamęt i demoniczna dezorientacja. Wyrastają kolejne objawienia prywatne, stygmatycy, znachorzy, szarlatani jak pan M. który okupuje ołtarze kościołów katolickich nawracając na protestantyzm katolików i dzieląc się działaniem złego ducha, wikłając w coraz to większe problemy natury psychiczno-fizyczno-duchowej. Na całą tę ohydną tragifarsę zgody nie udziela się odszczepieńcom, przemalowanym katolikom, liberałom, wilkom w owczej skórze, rewolucjonistom, sojusznikom sekt masońskich i pobratymcom piątej kolumny w KK.
Ale uwaga! Zgody i to wyraźnej, wielkimi zgłoskami płynącej od samego papieża, scentralizowanej, bo wychodzącej z własnych osobistych ust papieża, wymagają….katolicy. Katolicy miłujący Mszę św. łacińską i św. Tradycję, drugie źródło naszej wiary obok Pisma św. czyli Niepisane Słowo Boże, przekazane ustnie przez Chrystusa Apostołom. Czego dowody znajdziecie w samym Piśmie św. u św. Pawła św. Jana i Dziejach Apostolskich.
To są „NAJWIĘKSI gorszyciele, bluźniercy nieomal, schizmatycy, szury i oszołomy”, atakujący tę świętość nienaruszalną, baala- „jedność” w Kościele, burzyciele ładu, spokoju i fałszywego posłuszeństwa, jakie dziś pleni się jak chwasty wśród tchórzliwych duchownych, którzy zamiast mówić, milczą jak przerażone tchórzofretki, chowają się, unikają konfrontacji, przemilczają prawdę gdy tę trzeba głosić dziś z dachów bardziej niż kiedykolwiek! Słuchają się do granic absurdu przełożonych, zamiast słuchać się Boga – dla intratnych układów, ciepłych posad i synekur w strukturze KK, dla piwnicy pełnej dobrych trunków, dla pięknej niekonfliktowej parafii i nowoczesnej plebanii, dobrej bryki, korzystnych awansów, poklasku z kurialnych kuluarów i dymu pochwał od wiernych za modernistyczne kazanie pobłażające wszystkim za wszystko i przypominające, że miłosierdzie Boga nie zna granic, więc grzeszmy bez bojaźni, bez umartwienia i pokuty, bo i tak Bóg jest miłosierny.
Zmutowane komórki zdrowego organizmu zrodziły nowy twór- nową Mszę, napisaną na Zatybrzu przy pomocy obserwatorów protestanckich – akceptowalną dla luterańskich heretyków, w wersji light, slim, zero waste, eko, drive thru, rock and roll, halloween, love story, gitara i bęben, valentine’day, lgbt, z hulajnogą, z księdzem w przebraniu, tancerzami rozebranymi, przebranymi, z flagami, na stole, kukłami, supermanami, z tęczowymi stułami, dziećmi hałaśliwie biegającymi jak po placu zabaw, z pastorami, schizmatykami, heretykami i rabinami nawracającymi katolików, z maskami, dezynfekcją kielicha, rąk, prysznicem dezynfekcji ołtarza i samego opłatka niczym kabalistyczny rytuał magiczno-pogańsko-szamański, z „dołapną” komunią, jak mcburger do ręki z okienka, w masce-kagańcu (symbolu „usta w kubeł, wielki brat patrzy, prawda jest dla elity, ty niesubordynowany wyznawco Orwella”) dla dbałości o zdrówko ciałka wypasionego na chipsach internetowej głupizny, bezmyślności sięgającej szczytów Czomolungmy, parcia za pędem ludzi idących na rzeź, byle nie myśleć samodzielnie, niezależnie, w wolności duszy jaka nas odróżnia od zwierząt, na szybko, na już, w 30 minut od krzyżyka do krzyżyka i pozamiatane. Bez ciszy, milczenia, klękania, odwrócenia do krzyża w stronę wschodu, Chrystusa, bez kanonu rzymskiego, bez świętych, pełnych czci gestów i modlitw, bez kontemplacji, bez skupienia, bez rewii mody, bez wpatrywania się w twarz zażenowanego lub gwiazdorzącego księdza, który zmuszony jest koncentrować się na wiernych, miast na krzyżu Chrystusowym.
Ktoś mądry skonstatuje. Taki mamy klimat, sorry.
Chcieliście reform i radykalnych, drastycznych zmian w zbolałej tkance Kościoła? To macie. Chcieliście operacji na otwartym sercu w formie „udzisiejszenia” „zaściankowego, dekadenckiego” Kościoła, to proszę- nowinki, fałszywe objawienia, uzdrowicielstwo, fałszywi prorocy, sekciarstwo, kreatywność księży na mszach nielimitowana w ramach stałego abonamentu parafianina z Krotoszyna, który płaci i ma. Macie gonitwą za tymi wszystkimi duchami, i najważniejszym – „duchem czasu” do tego stopnia, że Kościół zdematerializował się sam, zresetował sam siebie, rozpłynął się w czarnej dziurze światowości, sukcesu, dobrobytu, śmieszkowatej pustej, głupkowatej radości, zasysając sam siebie i swoją odmienność, nadprzyrodzoność, wyjątkowość, Chrytusowość, powszechność, świętość, sacrum, jedynozbawczość. Nie jest dziś odróżnialny od masy krytycznej zepsutego, gnijącego, zgrzybiałego świata, ba nie jest już lekiem, remedium na zło, przwodnikiem ślepych, jedynym, który może Cię zbawić. Sam na soborze Kościół przyznał, że istnieją pierwiastki uświęcenia i prawdy wśród obiektywnych wrogów Kościoła. I sam papież stanowczo będzie cię ganił drogi czytelniku i usilnie przestrzegał przed nawracaniem na świętą wiarę jakichkolwiek innowierców. Potępiając tym samym rzeszę misjonarzy, oddających w męczarniach życie w dzikich rejonach świata.
Dziś bez żadnych wymagań świętości, trudu, ponoszenia ofiar, cierpienia i niesienia krzyża aż po ukrzyżowanie i zmartwychwstanie, zbawi cię cała masa innych półśrodków, wyznań, fałszywych kultów, ideologii, konsumpcjonizmu, racjonalizmu, naturalizmu, indyferentyzmu i Bóg raczy wiedzieć czego jeszcze. Świadków półprawd i głosicieli „nowej ewangelii”, nowego antykościoła narosła jak grzybnia, niezliczona ilość. Przy pomocy Watykanu powstaje i realizuje się „zrównoważony program rozwoju” Schwaba, Gatesa, Sorosa, Sachsa, Clinton- globalna sekta z wulgarną paciamamą na czele, która rodzi antychrysta w bólach i męczarniach zdroworozsądkowych, rozumnych i wierzących, zrównując – jak życzą sobie masoni – wszystkie religie w jedną ulotną efemerydę, utopijną chimerę bez Boga, bez prawdy, bez dogmatu, bez Mszy św.
I do tego potrzebowali małego-wielkiego kroku, jednego koniuszka najmniejszego palca papieża, którego umysł uwikłany w modernizm był przyczynkiem do pójścia na ugodę z kompromisem. Potrzeba było Soboru liberałów, postępowców, modernistów, których potępił tak błyskotliwie św. Pius X w Dominici Pascendi Gregis, a którzy po pacyfikacji przez tegoż świętego papieża, odrodzili się z jeszcze większą mocą, wprowadzając tak dwuznaczne zapisy w dokumentach soborowych, że do dziś nikt nie może się zorientować czy są katolickie czy może protestanckie, i ktokolwiek ich broni lub je gani, ma rację. Bo z modernistą tak jest, w jednym zdaniu coś ci ofiarowuje, by po przecinku ci to odebrać.
Owszem co do odwagi walecznych duchownych, widzimy wyjątki chwalebne acz rzadkie, zarówno wśród niższego kleru jak i hierarchii wyższej. Ale co ma powiedzieć ów biedny, pogubiony człek millenijny z kolejną wersją „14pro-mega-plus rajfonem” w ręce, któremu wydarto korzenie, odebrano to co stanowi istotę naszej wiary! Sanctissimum, największą najprzedniejszą rdzenną tożsamość Kościoła jej szczyt i źródło zarazem- Mszę świętą! Świętość Ojców i pradziadków, która wychowała i wprowadziła za rękę do nieba zastępy Świętych i Męczenników. Która była nauczycielką wiary, tych którzy z odwagą, radością i pokojem serca szli w ręce kata, którym wypruwano bez opamiętania wnętrzności ciała, za odmowę zapalenia małego kadzidełka bożkom-demonom. Którzy sami wskakiwali w ogień, których katowano w niepojętych mękach i rozrywano ciało szczękami bestii.
Jak na ten dramat Kościoła patrzy św. Agata męczennica, św. Apolonia, św. Zofia, św. Treska, św. Franciszek, św. o.Pio? Oszukano nas doktrynalnie i pozostawiono nieomal z niczym, podano na tacy gotowy twór- łudząco podobną kopię doktryny, podmieniono całość bublem, tandetą i mizerią liturgii, teologią bez dogmatu, prawdą bez jej niezmienności i zawartości, filozofią bez tomizmu, bez antropologii chrześcijańskiej, bez bytu i definicji pojęć, z wiarą bez rozumu, z Chrystusem bez boskości odartego z szat prawdziwości, z Marją – jak to nazywają charyzmatyczni księża ” najpiękniejszą kobietą świata” – bez królewskiej godności, Bożego macierzyństwa i Niepokalanego żywota.
Drzewo czcigodne, pradawne, odwieczne- katolickiej świętej wiary, chwieje się i ugina pod ciężarem przerzedzonej, zwichrowanej korony, zgruchotanych gałęzi, pozbawione niewzruszonego pnia przemocą zostało sklecone z koroną posoborowia. Gdyż ten tzw. korzeń trzech pierwszych wieków połączony został podstępnie z koroną kościoła posoborowego – co oznacza, że usunęli nieomal dwutysiącletnią Tradycję św., byśmy zapomnieli, by sczezła, zgniła gdzieś w lochu zapomnienia, byśmy nie dostrzegli różnic i sensu św. Tradycji i jej nieodzowności i równorzędności obok Pisma św. Byśmy zaczęli myśleć, modlić się i żyć jak protestanci- byśmy się dobrze bawili, a sumienia nasze przygłuszał zwodniczy śpiew syreni płynący z konfesjonałów, wiecznego rozeznawania, przymykania oczu na grzech, by nowy kościół, dostosował przekaz do wymagań ludzkich, grzesznych, nie odwrotnie, pociągając ku wyżynom niebiańskim, wskazując na krzyż i zbawienie.
Niech mówią, że jesteśmy sztywni i poważni, niech nazywają na jak chcą, byleby nigdy nie powiedzieli, że nasze życie i świadectwo wiary nie odzwierciedla nauki, którą wyznajemy, że nie żyjemy jak mówimy, że w czyn nie obracamy naszej wiary. Wtedy można zawstydzić innych, gdy uczynki stanowią pieczęć wyznawanych prawd.
Drzewo stare i majestatyczne, wróg od środka zręcznie i z wyrachowaniem ogołocił z życiodajnych soków Tradycji św., Najświętszej Ofiary Chrystusa tj. Mszy świętej, odarł ukradkiem z modlitw, gestów, przyklęknięć i śpiewów, z offertorium i katolickiej zawartości spychając w czeluści nieobligatoryjności Kanon rzymski. Wyciął latorośle zdrowe i pędy żywe owoc wydające i stworzył utopijną odmianę, krzywe odbicie prawdziwego, jedynego Kościoła, którego dziś przychodzi nam bronić do końca, bez wymówek i wytrwale, aż po śmierć.
2 odpowiedzi na „Dewiant, sekciarz, heretyk może grzeszyć, ale katolik musi otrzymać zgodę od papieża, by móc być katolikiem”
Tekst znakomity, tylko chyba parę literówek było…
Dlaczego Pan Marcin Zieliński jest tutaj opisany tylko jako Pan M.?
Lecz bramy piekielne Go nie przemogą.
Dodaj komentarz