Twój koszyk jest obecnie pusty!
Czy ten film nas odmienił? Kim byliśmy, a kim teraz jesteśmy.
Spontanicznie rzucone w eter, „zróbmy film o Mszy trydenckiej” rozpoczęło nieodgadnioną i niewiarygodnie piękną acz trudną podróż w naturę Boskiej Mszy, dzieła samego Boga oraz zagmatwany świat ludzkich dramatów duchowych, rozterek natury religijnej, zawiłą rzeczywistość środowisk realnie stawiających opór wszechobecnemu modernizmowi, który wykradł społeczności wiernych niepostrzeżenie i ukradkiem, miliony katolików zakotwiczonych w Maryi i Bogu, płynących majestatycznym statkiem Kościoła, by zwieść ich ku mieliźnie herezji, płyciznom banalizacji świętości, niewiary i zamętowi, a ich łajby zbudowane z dogmatów i prawdy roztrzaskane o ostre strzępy klifów dryfują ku zatrutym nurtom rzek wpadających w morskie otchłanie.
Sami zanurzeni w tych niebezpiecznych nurtach rwącej rzeki współczesności, nie zdawaliśmy sobie sprawy w jakim punkcie naszego życia się znajdujemy.
Ot, Msza wszech czasów, ta „stara” określana mianem teatralnej, nudnej i sztywnej z odwróconym plecami do wiernych księdzem, i my z potężnym zasobem problemów, wyzwań jakie podjęliśmy i niełatwą drogą małżeńską, nie mieliśmy bladego pojęcia czego się podejmujemy. I dziś wiem, że gdybyśmy wiedzieli w jaki temat wnikamy, wycofalibyśmy się z realizacji tego dokumentu.
Jednak Bóg nie wybiera uzdolnionych, a uzdalnia wybranych i nie mając świadomości podziałów i antagonizmów jakie dzielą same środowiska Tradycji, wybrał nas Bóg do realizacji tego filmu. Nas, którzy mieliśmy za sobą wiele zdobytych szczytów i zaliczonych dolin, wiele pokonanych gór i nieudanych ataków na wierzchołek, poznaliśmy trudy małżeńskie i rodzinne, pod ich wpływem dojrzeliśmy w rodzicielstwie i w wierze, okrzepliśmy jak dogasający ogień rozbuchanych uczuć młodości i rozwiązując życiowe problemy jakie ciążyły latami, wyrobieni przez wiatry samotności, smaganie deszczem konfliktów i druzgotani gradem lęku, byliśmy gotowi by podjąć się dzieła które- jak wierzymy – mieliśmy razem stworzyć. I nie do końca wierząc we własne siły, w powodzenie projektu i całkowicie niedowierzając w pomoc finansową ze strony odbiorców, wypłynęliśmy na głęboką wodę- mieliśmy albo utonąć albo wypłynąć naszą maleńką, chybotliwą tratwą na głębię.
Dodaj komentarz